Głosowanie nad projektami tzw. budżetu obywatelskiego jest teraz modne w samorządach w całym kraju. Jego ideą jest, żeby zmobilizować mieszkańców do zaangażowania się w działalność publiczną. Żeby mieszkańcy zgłosili pomysły, zebrali podpisy, namówili znajomych do głosowania. I coś dla siebie wywalczyli: kawałek chodnika, wyasfaltowanie drogi czy plac zabaw przy swoim osiedlu.

Tak jest w całej Polsce. A jak jest w Górze Kalwarii? U nas jest inaczej. U nas mieszkańcy wyręczają władze, którym wyraźnie brak na to miasto pomysłu. Bo jak inaczej nazwać projekty stworzenia fontanny na rynku, ucywilizowania źródełka św. Antoniego czy utworzenia turystycznych szlaków tematycznych?

Przecież te projekty są po prostu krzyknięciem naszym władzom prosto w twarz: weźcie się wreszcie do roboty, zróbcie w końcu coś, żeby nasze miasto nie było tak zapyziałe! Żeby stało się wreszcie atrakcyjne i dla turystów, i dla nas - mieszkańców.

Bo czy to mieszkańcy powinni się troszczyć o to, żeby źródełko św. Antoniego nie wyglądało jak publiczny szalet (którego nawiasem mówiąc w mieście bardzo brakuje)? Czy to społecznicy powinni zabiegać o rzecz tak podstawową w mającej ambicje przyciągnięcia turystów gminie jak oznakowane szlaki tematyczne? Wreszcie czy troską mieszkańców powinno być takie zagospodarowanie głównego placu w mieście, żeby nie przypominał betonowej pustyni?

To oczywiście bardzo dobrze, że mieszkańcy się w takie działania angażują. Szkoda tylko, że muszą wyręczać nasze władze, które powinny się tymi sprawami zajmować na co dzień, i które za to biorą pieniądze.

Mateusz Baj